Warszawa w 8 kadrach
- Aldona Dmowska
- 21 wrz
- 3 minut(y) czytania
Warszawski Maraton Fotograficzny kusił mnie od dawna, ale dopiero w tym roku odważyłam się wziąć w nim udział. Na starcie stanęło 650 osób – i ja wśród nich, z aparatem, pełna ekscytacji i lekkiego stresu. Hasło przewodnie? „Kadr wart tysiąca słów”.
Warszawa na ten dzień zamieniła się w wielkie studio fotograficzne. Fotografowie wszędzie – aparaty, telefony, statywy, gonitwa, skupienie, adrenalina. To był mój pierwszy raz w Warszawie fotograficznie i od razu tak intensywnie. Już wiem jedno: miasto nocą przez wizjer aparatu robi niesamowite wrażenie. Ale o tym opowiem kiedy indziej – dziś chcę się skupić na samym maratonie.
Jak to wyglądało?
Zasada jest prosta, a zarazem bezlitosna: w 8 godzin trzeba zrobić 8 zdjęć do 8 tematów. I nie ma przebacz – zdjęcia muszą być zrobione w dokładnie takiej kolejności, w jakiej podane zostały hasła. Najciekawsze (i najtrudniejsze!) było to, że fotografii nie można było w żaden sposób edytować po ich wykonaniu. Zero podciągania kontrastu, przycinania kadru czy korekty barw – wszystko musiało być „prosto z aparatu”. To daje niezłego kopa i uczy planowania w biegu, bo każdy błąd oznaczał konieczność szukania nowego ujęcia.
Pod koniec czułam, że nogi mam jak z waty, a plecak waży tonę. Głód i zmęczenie ścigały się z czasem, ale adrenalina trzymała mnie w pionie. Moment oddania zdjęć na mecie był jak ulga i euforia w jednym.
Osiem tematów, osiem moich zdjęć
1. Autorska interpretacja numeru startowego

Wybrałam ekran z liczbą kroków – 128, czyli mój numer startowy. Chciałam, żeby to zdjęcie od razu pokazywało ruch i drogę, którą mam do przejścia tego dnia. Tutaj czułam, że temat oddałam dokładnie tak, jak chciałam.
2. Grunt to rodzinka

To po prostu zdjęcie zdjęcia – fotografia wystawiona w witrynie małej galerii. Przyciągnął mnie kontrast: mural rodziny na ogrodzeniu kontra zwykła codzienność na ulicy. Nie miałam pewności, czy jury odczyta to tak samo, ale dla mnie to idealne lecz nieoczywiste pokazanie tematu.
3. Dziwny jest ten świat

Rowerzyści pędzący przed Centrum Nauki Kopernik – celowo rozmazani, w kontraście do hasła na wielkim plakacie: „Poleć z nami do gwiazd”. Absurd i codzienność w jednym ujęciu.
4. Zakochani są wśród nas

Uścisk pary na dworcu kolejowym – spontaniczny, prawdziwy, złapany w biegu. Ten kadr był dla mnie oczywisty – dokładnie o takie emocje chodziło.
5. Nie to ładne co ładne, ale co się komu podoba

Fotograf przy kolorowym ogrodzeniu z cytatami. Może nie jest to klasyczne piękno, ale ja widziałam w tym grę kolorów i dowód, że różni ludzie różne gusta czyli dokładnie zadany temat.
6. Sto lat, sto lat!

Ogromna liczba „100” i napis 100. rocznica urodzin w przestrzeni miasta. Ten temat podsunął się sam – prosty, dosłowny, ale pasujący idealnie.
7. Wesołe jest życie staruszka

Graffiti Einsteina z hasłem „Żyć tak, jakby cudem było wszystko”. Nie wiem, czy to był strzał w dziesiątkę, ale dla mnie to ujęcie ma w sobie i mądrość i lekkość.
8. Chcemy być sobą

Plac Zamkowy wieczorem i różowa maskotka bawiąca ludzi. Dla mnie – kwintesencja wolności i radości. Bycie sobą w najczystszej formie.
Co mnie poruszyło ?
Warszawa daje fotopaliwo – kontrasty, ruch, architektura, twarze ludzi. Każdy temat otwierał inne drzwi. Jedni szukali emocji w przechodniach, inni polowali na symbole i detale architektoniczne, a jeszcze inni postawili na minimalizm – jedno mocne ujęcie, które nie potrzebuje podpisu. Czułam energię od innych fotografów, to była nie tylko rywalizacja, ale też spotkanie ludzi z pasją.
Dla mnie ten maraton był jak rozmowa z miastem: szybka, intensywna, trochę chaotyczna, a jednocześnie intymna. I zostawił ślady w głowie – jak po nieprzespanej nocy.
Adrenalina – tu nie ma czasu na kalkulacje.
Rozwój – uczysz się kreatywności pod presją.
Społeczność – setki osób z tą samą pasją w jednym mieście.
Warszawa – miasto, które pokazuje się z tylu stron, że nie sposób się nudzić.
To była moja pierwsza przygoda z maratonem fotograficznym, ale na pewno nie ostatnia. Jeden dzień, osiem zdjęć, setki emocji. Jeden kadr naprawdę może być wart tysiąca słów. A może i więcej.
Dla mnie Warszawa tego dnia zamknęła się w 8 kadrach – niepełnych, niedoskonałych, ale całkowicie moich.
Na samym końcu dorzucam też moje zdjęcia w wersji „po mojemu” – tak, jak by wyglądały, gdybym mogła je choć odrobinę podciągnąć w obróbce.
•●•●•●•●•●•●•●•●•●•●•
„Jeden kadr może być wart więcej niż tysiąc słów – jeśli jest prawdziwy.”
Anonim






















Komentarze