Spisz - po prostu być
- Aldona Dmowska
- 9 cze
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 23 lip
Lubię odwiedzać nowe miejsca z aparatem. Krajobraz daje mi oddech, światło uspokaja, a zdjęcia to dla mnie sposób na zatrzymanie chwili – nie tylko tej z widoku, ale też z głowy.
Na fotowyprawę po polskim i słowackim Spiszu pojechałam z trójką innych fotografów. Nie wszystkich znałam. Mimo że lubię poznawać nowych ludzi, to ten wyjazd był głównie dla mnie samej. Chciałam się oderwać. Pobawić się światłem. Pobyć bliżej natury i trochę dalej od ludzi.
Od początku towarzyszyło mi wrażenie, że trafiłam w dobre miejsce. Gdy patrzyłam na góry – ogromne, spokojne, majestatyczne – czułam spokój. To krajobraz, który nie potrzebował wielu słów. Wystarczyło patrzeć i czuć.
Fotografowałam to, co najbardziej lubię: przestrzeń, samotne drzewa, linie krajobrazu, pojedyncze zabudowania. Różnie – raz szeroko, by objąć cały krajobraz, innym razem teleobiektywem, by złapać jeden szczegół. Pamiętam jeden moment przed zachodem słońca. Zbierało się na burzę, a my staliśmy na Przełęczy nad Łapszanką. Promienie zachodzącego słońca przedzierając się przez chmury tańczyły po przełęczy oświetlając pojedyncze drzewa. Widok był niesamowity.
Na koniec każdego pleneru stawałam gdzieś z boku, patrzyłam przed siebie i czułam spokój. To był moment tylko mój. Bez szumu rozmów, bez patrzenia na efekty. Patrzyłam w przestrzeń i myślałam, że może właśnie do tego co jakiś czas wracam w góry – nie po zdjęcia, tylko po te chwile zatrzymania.
Tamten spokój przypomniał mi pewną rozmowę. Przyjaciel powiedział kiedyś:
„Gdybym wiedział, że zostało mi tylko kilka godzin życia, wziąłbym butelkę ulubionej whisky i poszedłbym sam w góry, bo w górach czuję spokój.” Te słowa we mnie zostały. Zrobiłabym to samo – tylko zabrałabym aparat, bo właśnie takie widoki chciałabym mieć wtedy przed oczami i uwiecznić je jako ostatnie. W takich miejscach jak Spisz, gdy ma się przed oczami bezkres szczytów górskich, człowiek naprawdę czuje wewnętrzną harmonię, ma ochotę usiąść i zostać tak na zawsze.
Nie umiem wybrać jednego zdjęcia z tej wyprawy. Niektóre przypominają mi ciszę. Inne – ten moment, kiedy na chwilę przestaje się oddychać, bo światło układa się idealnie. Każdy kadr to nie tylko obraz – to stan, w którym byłam. I wszystkie mają dla mnie znaczenie.
Każde nowe miejsce, które odwiedzam z aparatem, zostawia coś we mnie.
I to jest najlepszy sposób, w jaki potrafię – i chcę – korzystać z życia.
> Jeśli mam coś zostawić po sobie tym wpisem – to może to:
Nie odkładaj siebie na później.
Bo nikt nie odda Ci straconego czasu.
Spisz zostaje we mnie.
Kadrami. Światłem. Ciszą. Tą chwilą, kiedy nie robię zdjęcia – tylko patrzę. I właśnie dlatego wrócę tam jeszcze nie raz.
Jeśli też masz miejsce, które daje Ci oddech – nie zapomnij do niego wracać.
•●•●•●•●•●•●•●•●•●•●•
„Fotografia to sztuka patrzenia. Nie na to, co widzisz, ale na to, co czujesz, patrząc.”
Anonim








































Komentarze