top of page

Samoakceptacja i kobiecość: droga do pokochania siebie

Zaktualizowano: 25 lut

Czym dla mnie jest kobiecość? To pytanie, na które długo szukałam odpowiedzi. Według definicji słownikowej, to zespół cech uznawanych za typowe dla kobiet. Tak naprawdę nie ma jednej definicji kobiecości, bo każda z nas nosi ją w sobie inaczej. Dla jednej to delikatność, dla innej siła. Może być subtelnością, zmysłowością, energią – i każda z tych form jest prawdziwa. Dla mnie jednak nie jest to coś stałego ani jednoznacznego – jej znaczenie zmienia się wraz z czasem i indywidualnym doświadczeniem. Nie sprowadza się do wyglądu, sylwetki czy sposobu ubierania się. Może być subtelna lub pełna energii, delikatna lub silna. To coś więcej niż określone cechy – to sposób odczuwania siebie i świata, obecny w emocjach, gestach i sposobie bycia.


Każda z nas nosi w sobie historię – pełną wzlotów, upadków, zwątpienia i momentów, gdy patrzymy w lustro i widzimy coś więcej niż odbicie. Często jednak dostrzegamy nie to, co najpiękniejsze, lecz to, co według nas wymaga poprawy. Kompleksy, porównywanie się z innymi, presja społeczna – wszystko to sprawia, że nieustannie same ze sobą walczymy. Nie znam kobiety, która nigdy nie miała choćby jednej rzeczy, którą chciałaby w sobie zmienić. Może to sylwetka, może rysy twarzy, może blizny czy rozstępy. Przez lata zmagałam się z tym sama i byłam tą walką zmęczona – fizycznie, a najbardziej psychicznie.


Przez długi czas moje postrzeganie siebie związane było głównie z fizycznością. Mój wygląd, kondycja, ciało – to wszystko wydawało mi się wyznacznikiem mojej wartości. Ale to się zmieniło i nie była to szybka, spektakularna metamorfoza. To proces, który trwał latami, był pełen wyzwań. Lata nadwagi, skutki wypadku, problemy z odcinkiem lędźwiowym kręgosłupa i kolanami – ciało nosi na sobie ślady tego, przez co przeszłam, ale największe ślady nosi psychika. To, jak się czułam, jak sama siebie widziałam i jak uważałam - i tak mi się nie uda, po co próbować.


Nie potrafię zmuszać się do czegoś, co mnie nie interesuje. Nigdy nie działały na mnie sztywne diety czy nudne treningi. W 2020 roku znalazłam coś, co naprawdę mnie pochłonęło: fotografię. To ona rozpoczęła proces zmian. Z każdym wyjściem w teren i nowym kadrem nabierałam coraz więcej energii, spacery zaczęły się wydłużać, a moje ciało coraz lepiej radziło sobie z ruchem. W 2024 roku odkryłam jeszcze coś, co pomogło mi poczuć się pewniej w swoim ciele – KravMaga, która nauczyła mnie, że moja wartość zależy od tego, jak sama siebie postrzegam. Dzięki temu czuję się bardziej obecna w swoim ciele. Z kolei diagnoza ADHD pozwoliła mi lepiej poznać siebie i zrozumieć dlaczego świat odbieram intensywniej, często bardzo chaotycznie. Teraz już wiem, że to nie wada – to po prostu część mnie, którą warto zaakceptować, a nie zwalczać.


Jednym z moich sposobów na samoakceptację stała się też fotografia portretowa. Sesje zdjęciowe – zarówno portrety, które wykonuję innym, jak i te, w których uczestniczę jako modelka – pozwalają spojrzeć na siebie inaczej. To moment, w którym światło maluje ciało na nowo, pokazując jego siłę, delikatność, sensualność oraz niedoskonałości, które są częścią każdego, tworząc nas takimi, jakimi jesteśmy. Fotografia pomogła mi spojrzeć na siebie inaczej, ale dopiero zrozumienie własnych myśli i przekonań przyniosło prawdziwą akceptację.


Dziś jestem w innym miejscu. Nie dlatego, że osiągnęłam jakiś wyidealizowany „cel”, ale dlatego, że zrozumiałam, że nie muszę być idealna. Paradoksalnie to nie schudnięcie dało mi samoakceptację – to zmiana podejścia do siebie pomogła mi schudnąć. Nadal daleko mi do okładkowego „ideału”, jakim jesteśmy bombardowane z każdej strony, ale czy mi to przeszkadza? Nie. Kiedy przestałam traktować siebie jak przeciwnika i zaczęłam dbać o swój umysł w sposób, który dawał mi radość, zmiany przyszły naturalnie.


Wiem, że ktoś może pomyśleć: łatwo mówić o samoakceptacji, kiedy ciało się zmieniło. Dlaczego nie napisała tego tekstu wtedy, gdy ważyła prawie 100 kg? Dlaczego pokazuje teraz te zdjęcia, na których wygląda lepiej niż na początku tej drogi?


Czy jestem hipokrytką, pisząc ten tekst teraz? Może. A może po prostu jestem kimś, kto przeszedł tę drogę i chce podzielić się swoją perspektywą, żebyś Ty nie musiała czekać tak długo jak ja. Prawda jest taka, że nie chodzi o kilogramy. Przez lata wydawało mi się, że jeśli schudnę, automatycznie będę się czuła dobrze we własnej skórze. Ale to nie działa w ten sposób. Dopiero kiedy zaczęłam lepiej rozumieć siebie – nie tylko pod względem wyglądu, ale też tego, jak funkcjonuje mój umysł – zaczęłam prawdziwie akceptować swoją drogę. Można być szczupłym i wciąż siebie nie lubić. Można mieć nadwagę i czuć się dobrze. Dla mnie największą zmianą nie było zrzucenie kilogramów, ale zmiana sposobu, w jaki zaczęłam na siebie patrzeć – jako całość, a nie zbiór niedoskonałości. Moja samoakceptacja nie przyszła dlatego, że zmieniło się moje ciało, ale dlatego, że przestałam traktować siebie jak przeciwnika.


Co bym powiedziała kobiecie, która wciąż walczy z akceptacją siebie? Nie pozwól, by ktoś inny decydował, jak powinnaś czuć swoją kobiecość. Zatrzymaj się na chwilę. Spójrz w lustro i zapytaj siebie: co dziś w sobie lubię? Może będzie to spojrzenie, kształt ust, a może historia, którą nosisz w oczach. Każda z nas jest inna, ale każda zasługuje na to, by czuć się piękna i zmieniać się – na własnych warunkach. Masz prawo chcieć wyglądać inaczej, jeśli to sprawia, że czujesz się lepiej – ale nie musisz czekać, aż spełnisz określone wymagania, żeby się zaakceptować.


Każda z nas zasługuje na to, by czuć się dobrze we własnym ciele. Nie jutro. Nie za rok. Dziś. Bo każda z nas zasługuje na to, by patrzeć na siebie z czułością – już teraz, w tej chwili. Akceptacja nie oznacza tylko pogodzenia się z wyglądem. To także przyjęcie siebie w całości – ze swoją wrażliwością, sposobem myślenia, energią i chaosem.


Nie jesteś sama w tej drodze. Trzymam za Ciebie kciuki.


📸 Autorem zdjęć jest niezwykły fotograf Krystian – jego prace możesz zobaczyć tutaj: www.fotografia-krystiankrata.pl


•●•●•●•●•●•●•●•●•●•●•


"Fotografia to sztuka dostrzegania. To, co widzimy, zależy od tego, kim jesteśmy."

  • Ernst Haas




Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń
bottom of page