Rzepak zamiast wiśni - Góra Świętej Anny
- Aldona Dmowska
- 1 maj
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 15 cze
Maj. Zielono-żółty świat. Plan: kwitnące wiśnie. Rzeczywistość: puste gałęzie i morze rzepaku. I dobrze nam z tym było.
Plan był prosty: alejka obsadzona kwitnącymi wiśniami, miękkie światło, delikatne płatki opadające na ścieżkę – po prostu fotograficzne marzenie. Tylko że... kwietniowe wiatry miały inne plany. Wiśnie zdążyły przekwitnąć, zanim zdążyliśmy dojechać.
Zamiast nich – morze rzepaku aż po horyzont, wzgórza w odcieniach zieleni i maj, który pachniał wszystkim, tylko nie tym, co zakładaliśmy. I dobrze. Bo fotografia uczy jednej rzeczy: plan to tylko punkt wyjścia. Najpiękniejsze kadry często przychodzą wtedy, gdy odpuścisz.
Wyruszyliśmy we dwoje – ja i Robert, kompan wielu moich fotospacerów. Towarzysz kadrowania, obserwator świata, z którym łączy mnie fotograficzna ciekawość. Uczymy się od siebie innego spojrzenia – przez wizjer i poza nim. I właśnie dlatego każde wspólne wyjście jest inne.
Wędrowaliśmy spokojnie przez pagórki, między liniami pól, które układały się w rytmiczne wzory. Żółć rzepaku mieszała się z błękitem nieba, a każda droga kusiła, żeby pójść nią jeszcze kawałek dalej. Po drodze: kapliczki, samotne drzewa, rowerzyści i cisza. Taka, której się nie przerywa – tylko słucha.
W takich dniach nie trzeba wiele. Czasem wystarczy spojrzenie, uniesienie aparatu i świadomość, że właśnie to – ten moment, to światło, ta droga – zasługuje na zdjęcie.
•●•●•●•●•●•●•●•●•●•●•
„Nie robisz zdjęcia tylko aparatem. W fotografii przynosisz do kadru całą swoją historię.”
Ansel Adams






























Komentarze