Jam Session – muzyka i fotografia
- Aldona Dmowska
- 22 gru 2024
- 2 minut(y) czytania
W urokliwym lokalu przy ul. Siemińskiego 22 w Gliwicach kryje się niezwykła restauracja, gdzie w tle często rozbrzmiewa prawdziwa ormiańska muzyka. To tutaj można delektować się oryginalnymi trunkami, smakować dania kuchni ormiańskiej i w pełni oddać się odprężeniu. Co dwa tygodnie, w piątek lub sobotę, miejsce to tętni wyjątkową energią za sprawą jam session – otwartego spotkania dla muzyków i miłośników improwizacji.
Mój pierwszy jam session z aparatem
To była dla mnie zupełnie nowa fotograficzna przygoda. Przestrzeń pełna dźwięków i dynamicznych świateł przypominała wirujący kalejdoskop emocji. Mocne, punktowe światło w intensywnych kolorach, skierowane na muzyków, tworzyło ostre kontrasty i wyzwania dla balansu bieli. Każdy ruch artystów wydawał się równie nieprzewidywalny jak nuta, którą zaraz zagrają.
Po kilku próbach postanowiłam przełączyć aparat w tryb monochromatyczny. Zupełnie jakbym zamknęła wirującą feerię barw w szklanym słoiku i skupiła się tylko na emocjach, detalach i subtelnej grze świateł na twarzach artystów. Czerń i biel pozwoliły mi uchwycić to, co naprawdę istotne – chwile pełne skupienia, radości i artystycznego uniesienia.
Magia improwizacji
Jam session to wieczór jak spontaniczna rozmowa w obcym języku, gdzie słowa zastępują dźwięki, a intonacja – emocje. Blues, funk, jazz, hip-hop – każdy gatunek jest tu mile widziany, o ile muzycy potrafią ze sobą współpracować.
Na scenie spotykają się zarówno doświadczeni artyści, jak i początkujący muzycy, którzy wcześniej nigdy ze sobą nie grali. W tym chaosie dźwięków i rytmów rodzi się coś wyjątkowego – harmonia, która istnieje tylko przez krótką chwilę, by zaraz rozpaść się w ciszę i ustąpić miejsca kolejnej improwizacji.
To jak fotograf, który naciska migawkę dokładnie w tym jednym, decydującym momencie, wiedząc, że ta chwila nigdy się nie powtórzy. Każdy dźwięk, jak każda klatka, jest jednorazowy, ulotny i nie do odtworzenia.
Warto być częścią tej chwili
Cały wieczór był jak podróż do innego świata – świata, w którym czas przestaje mieć znaczenie, a liczy się tylko tu i teraz. Każda nuta, każdy gest, każde spojrzenie muzyków były częścią większej opowieści opowiadanej bez słów.
Jeśli jeszcze nie miałaś okazji uczestniczyć w takim wydarzeniu – gorąco polecam! Przyjdź, posłuchaj i pozwól się ponieść muzycznej improwizacji. A może następnym razem spotkamy się tam z aparatami w dłoniach, próbując uchwycić te ulotne, magiczne chwile?
•●•●•●•●•●•●•●•●•●•●•
„Fotografia to sposób na zatrzymanie oddechu, kiedy wszystko wokół przemija zbyt szybko.”
Dorothea Lange














































Zdecydowanie warto się tam wybrać w jeden z tych magicznych wieczorów, gdy rozbrzmiewa żywa muzyka.