Korona Gór Polski - Skrzyczne
- Aldona Dmowska
- 27 gru 2022
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 23 cze 2023
Na pewno znasz to uczucie jadąc w nowe miejsce zachwalane przez wszystkich. Męczysz się kilka godzin wchodząc na szczyt spodziewając się zachwycających widoków... i słowo daję warto.
Skrzyczne razem z bratem atakowaliśmy zimą, dokładnie w niedzielę, pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. Wspinaczkę rozpoczęliśmy zielonym szlakiem. W pewnym momencie łączy się on najpierw z czerwonym, a następnie z niebieskim gdzie jest bardzo stromo i ślisko... idzie się brzegiem stoku narciarskiego 😲. To właśnie ten końcowy odcinek szlaku, okazał się dla mnie najcięższy do tego stopnia, że dopadło mnie zwątpienie czy iść dalej.
Nie napiszę nic odkrywczego, ale człowiek jest dużo silniejszy niż sądzi że jest. Od początku było stromo, ale szło się całkiem dobrze, choć miejscami nogi zapadały mi się w śniegu po kolana. Pomocne przy podejściu okazały kije trekkingowe oraz raczki turystyczne, szczególnie na tym ostatnim odcinku trasy.
Widoki rozciągające się z najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego, po takiej wspinaczce wynagradzają ten wysiłek. Z góry rozpościera się widok na Beskid Żywiecki, miasto Żywiec, Jezioro Żywieckie, Wielką Czantorię i szczyty z okolic Ustronia i Wisły. Widoczność była tak dobra, że bez problemu widzieliśmy Babią Górę oraz Tatry.
Wspinanie się na szczyt to przyjemne zmęczenie. Czasem nie czułam nóg, innym razem serce biło jak szalone, a były też momenty, gdy wysiłek był ogromny, a nie odczuwałam go w ogóle. Skrzyczne dało mi szansę na totalny „reset” głowy i naładowanie wewnętrznych akumulatorów.
Skrzyczne sprawia pozory łatwego do zdobycia, jednak szczególnie zimą należy traktować górę z odpowiednim szacunkiem.
•●•●•●•●•●•●•●•●•●•●•
"Wspinaczka przemawia do naszego charakteru, ale myślę, że widok do naszych dusz".
Lori Lansens

















Kolana ci nie podziękowały ze tę wycieczkę?