Wenecja – przez szkło i ciszę ducha
- Aldona Dmowska
- 8 mar
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 2 maj
Wenecja nigdy nie pokazuje się wprost.
Ukrywa się w taflach wody, za szybami witryn, w wypolerowanych lustrach i spojrzeniach przechodniów. Podczas karnawału ta gra pozorów wchodzi na nowy poziom – nie wiadomo, co jest maską, a co prawdziwą twarzą. Co odbiciem, a co rzeczywistością.
Tym razem nie szukałam oczywistości. Nie chciałam pocztówkowych ujęć znanych widoków. Szłam przez to miasto, jakby nasłuchując – cichego szelestu kroków na kamiennych płytach, plusku kanału za rogiem, westchnień ukrytych w szklanych oczach masek. Z aparatem przy oku próbowałam uchwycić to, co niewidzialne – ducha Wenecji.
Ale on nie pozwala się złapać tak łatwo.
Czasem mignie w lustrze wystawionym na ulicy. Innym razem ukaże się w zniekształconym odbiciu gondoli, która przepływa nie tylko przez kanał, ale i przez kadr, przez pamięć. Albo w błysku szkła, który na moment przypomina o czymś dawno zapomnianym.
Wenecja to miasto wspomnień, ale też miasto złudzeń. To, co wydaje się być realne, często okazuje się jedynie odbiciem – a to, co ulotne i przejściowe, zostaje z nami na dłużej. Czasem zadaję sobie pytanie, czy naprawdę tam byłam… czy tylko śniłam ten spacer wśród masek, światła i cieni.
W tych zdjęciach nie ma dosłowności. Jest poszukiwanie. Jest pytanie bez odpowiedzi.
Czy duch Wenecji mieszka w jej murach? Czy może w nas – tych, którzy przychodzą, patrzą i odchodzą, zostawiając za sobą ślad w odbiciu?
•●•●•●•●•●•●•●•●•●•●•
„Fotografia nie pokazuje rzeczywistości, lecz ideę rzeczywistości, jaką nosimy w sobie.”
– Gerhard Richter





























Czytając ten tekst aż się czuję ten klimat Wenecji, dosłownie myślami zatopiłem się w tych uliczkach i kanałach. A zdjęcia są pięknym dopełnieniem całości.