Portret filmowy - Piykne Bindry na katowickim Nikiszowcu
- Aldona Dmowska
- 15 lis 2024
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 16 lis 2024
"Spotkaliśmy się po raz pierwszy w styczniu 2023 roku na katowickim Nikiszowcu, aby podczas jednorazowej sesji odtworzyć niezwykły klimat serialu Peaky Blinders. Z tego spotkania narodził się projekt, który trwa już prawie dwa lata."
Tym razem, w listopadowy poranek, gdy pierwszy zimowy chłód zdaje się wkradać w każdy zakamarek, grupa pasjonatów fotografii, znana jako Piykne Bindry, ponownie zawitała na Nikiszowiec. Cel był jasny – ożywić na nowo styl lat 20. i 30., oddając hołd elegancji i charakterowi tamtej epoki. Nie mogłam odmówić sobie przywileju uczestnictwa, z aparatem w dłoni, by dokumentować to wydarzenie w ramach warsztatów fotograficznych.
Poranek ten, jakże przenikliwy, przywitał nas lekkim mrozem. Choć szczelnie otulona w zimowe odzienie, czułam chłód na wskroś, a myśli me błądziły ku modelkom, które w cienkich, lecz pełnych gracji strojach, dzielnie znosiły niewygody w imię sztuki.
W warsztatach uczestniczyło czternaścioro fotografów oraz dwunastka członków Piyknych Bindrów. Plan zajęć był prosty, lecz nader skuteczny: podzieleni na dwie grupy, raz po raz zamienialiśmy się rolami – jedni uchwycali sceny jakby wyjęte żywcem z ekranu, drudzy skupiali się na portretach dam i gentlemanów. Na sam koniec zaś, wszyscy wspólnie staraliśmy się stworzyć kadr, który oddałby ducha tej niezwykłej zbieraniny.
Pierwszy mój udział przypadł na fotografowanie dynamicznych scenek. Ach, jakże trudnym to było zadaniem! Sceny zmieniały się niczym w kalejdoskopie, a zimne, skostniałe dłonie nie chciały współpracować. Po godzinie zmagań postanowiłam pozwolić sobie na chwilę wytchnienia – kosztując lokalnych specjałów, a mianowicie sławnych rogali z Nikiszowca. Ten maślany wypiek, o delikatnej strukturze i bogatym nadzieniu, był prawdziwym balsamem dla zmarzniętej duszy.
Po przerwie, z nowo nabytym zapałem, oddałam się fotografii portretowej. Choć dawniej wydawała mi się ona zadaniem niemal niemożliwym, ku mojemu zaskoczeniu, odkryłam w niej prawdziwą przyjemność. Kadry układały się same, a wizje pełne klimatu tamtej epoki zdawały się niemal magicznie wypełniać mój obiektyw. Modelki, pełne wdzięku i determinacji, z gracją pozowały w scenerii czerwonych cegieł, odzwierciedlając ducha przeszłości.
Na zakończenie warsztatów, w głównym placu Nikiszowca, połączyliśmy siły, by stworzyć kilka wspólnych ujęć całej grupy Bindrów. Ach, gdyby nie współczesne autobusy, które raz po raz wkraczały w kadr, psując harmonijną wizję epoki! Lecz i te przeciwności losu udało się pokonać.
Choć pogoda nie sprzyjała, atmosfera na warsztatach była przepełniona radością. Śmiech i żarty rozbrzmiewały niemal nieustannie, a uśmiechy rozświetlały twarze wszystkich bardziej niż nieobecne tego dnia słońce. Ciepłe i serdeczne przekomarzania dodawały energii, niczym gorący napitek, pomagając przetrwać chłód.
Warsztaty owe były nie tylko lekcją fotografii, lecz także okazją do obcowania z ludźmi pełnymi pasji i zaangażowania. Spotkanie to przypomniało mi, jak bardzo cenię magię fotografii. Co więcej, odkryłam, że fotografia portretowa, dawniej traktowana przeze mnie z nieufnością, stała się źródłem nowej inspiracji.
Nikiszowiec, ze swymi ceglastymi murami i niepowtarzalnym urokiem przeniósł nas w czasie. To miejsce, gdzie przeszłość żyje, a historia zdaje się być na wyciągnięcie ręki. Dla mnie był to drugi rozdział w przygodzie z Piyknymi Bindrami, który utwierdził mnie w przekonaniu, że ich misja jest czymś więcej niż tylko zabawą – to prawdziwe oddanie stylowi i duchowi lat 20. i 30.
Już niebawem czeka mnie kolejna odsłona Bindrowej przygody, tym razem w secesyjnych murach elektrowni Scheiblerów w Łodzi. Nie mogę się doczekać, by raz jeszcze zanurzyć się w magiczny świat przeszłości i uwiecznić go w obiektywie, doskonaląc umiejętności zdobyte na Nikiszowcu i w Szombierkach.
•●•●•●•●•●•●•●•●•●•●•
"Fotografia to sztuka obserwacji. Chodzi o znalezienie czegoś interesującego w zwykłym miejscu... Odkryłem, że ma to niewiele wspólnego z rzeczami, które widzisz, a wszystko z tym, jak je widzisz."
Elliott Erwitt






















































Komentarze